😂pojedynek z nilowym olbrzymem😊
Halo, halo, czy to firma ubez… apsik …pieczeniowa…Halo, halo… słyszy nie tam kto. Chciałem zgłosić szkodę, halo. No tak, jak chcą się ubezpieczyć, to miła panienka zagaduje, pytania zadaje, jest taka ciekawa i taka zachęcająca. Łapie na haczyk i nawet nie wiesz kiedy, jak i gdzie, a co najważniejsze, po co, stajesz się klientem. Ubezpieczonym zresztą. Ale kiedy, jako klient rzecz jasna masz problem, to cię nie słyszą. Kapitaliści.
Dzwonię po raz drugi. Przełożyłem słuchawkę do lewego ucha i dzwonię. Halo, halo, a tam głos jakiś taki dziwny: „w sprawach polisy wybierz 1 w sprawach opłat wybierz 2, w sprawach dopłat wybierz 3, w sprawach przedpłat wybierz 4” i tak dalej… ale nic nie ma na temat wypłat…aż w końcu słyszę: „w sprawach szkód i odszkodowań wybierz 24”, no to wybrałem, a tam znowu głos jakiś zachrypnięty lekko, ale nic dziwnego, że zachrypnięty, tyle się już nagadał: „chwilowo wszyscy konsultanci są zajęci, przerwa na śniadanie od 9,00 do 10,00, na lunch od 12,00 do 14,00, na toaletę – każde 10 minut przed pełną godziną… bądź cierpliwy i czekaj, albo się rozłącz… ” i zaraz zachrypnięty głos dodaje „jesteś 86 w kolejce”… no to czekam. Czekam, czekam i czekam, a jak byłem drugi w kolejce, zachrypnięty głos powiedział, że czas połączenia się skończył i rozłączyło się wszystko. Pewnie poszli wymienić pampersy.
Nie było wyjścia – dzwonię drugi raz. Tym razem sukces, co mnie bardzo rozradowało – 34 w kolejce. Po 58 minutach i 16 sekundach, po przerwie na lunch i toaletę na 10 minut przed pełną godziną, w końcu uzyskałem połączenie – tak czułem, choć nie słyszałem nic, bo słuchawkę przełożyłem do prawego ucha – ręka mi po prostu zdrętwiała. Zdenerwowany przełożyłem słuchawkę ponownie do lewego ucha i eureka – słyszę konsultanta, a on, czemu tak wrzeszczę – mogę krzyczeć bez używania telefonu i tak mnie usłyszy… no to, ja grzeczny przecież jestem i wyjaśniam, że przy prawym uchu miałem słuchawkę a na nie, nie słyszę. Lewe też mam trochę upośledzone, ale to od echa. On na to, że do lekarza iść powinienem – jak to konsultant, doradza, a ja, że byłem u tego, no, jak tam mu,… u ornitologa byłem. A konsultant, że ornitolog to ptaszkami się zajmuję, a ja, że z moim ptaszkiem dobrze jest, ale słuch mi zbadał, a on, że to nie ornitolog, ale laryngolog, a ja, że wszystko jedno jak go zwał, tak go zwał, wsadził jakąś trąbkę mi do ucha i zobaczył tam czop ugnieciony dobrze i on, czyli ten czop nie przepuszcza fal dźwiękowych. Jaką wtedy ulgę poczułem… No to jestem głuchy na prawe ucho, ale to tylko dlatego, że jako porządny obywatel i dobry kierowca dbam o bezpieczeństwo ruchu drogowego. Teściowa bowiem na siedzeniu pasażera siada i bezustannie tra ta tatra ta ta tra ta ta… jakby jakim rajdowcem była, poucza i poucza, to mi się wydzielina zaktywowała, ucho zatkała i spokój. Echo odbija się od szyby i to wpływa na ucho lewe, ale nie jest z nim źle. Doktor chciał czop z ucha usunąć, ale nie pozwoliłem – o bezpieczeństwo drogowe dbam i dbał będę. Tyle co trzeba słyszę. Na przykład klaksony. Stoimy w korku, teściowa maluje sobie oczy, no i jak to w korku, trąbią. Korek długi, po horyzont, a teściowa oczy maluje, to ja czekam, aż skończy. No, pierwszy w tym korku jestem, ale nie ruszam, bo jakby teściowa dźgnęła się w oko, to może wydać z siebie jakieś ultra, czy nawet infradźwięki i czop mi w uchu wykruszy, a ja przecież o bezpieczeństwo na drodze dbam. A może by i szybę w Passacie rocznik 92 wybiła, a taką na szrocie trudno już dostać. Konsultant radzi, aby teściową na tylne siedzenie wepchnąć. Ot chyba małolat nie ma wyobraźni… Jakbym chciał samobójstwo popełnić, to jest tyle przyjemniejszych sposobów, ale my tu gadu, gadu, a tu trzeba do rzeczy przechodzić, no to mówię, że ja w związku ze szkodą i pytam, aby upewnić się czy dobrze zadzwoniłem, czy to firma ubez.. apsik… pieczeniowa, a on, że nie pieczeniowa, a ja, czy ta firma nazywa się rat…apsih…uje. A on, że rat to po angielsku szczur, a ja, że mają napisane, że udział brytyjski w firmie jest i czy to firma szczura, a on, że nie i nie jakieś rat i apsih..uje, tylko firma nazywa się RA-TU-JE. A ja, że dzięki Bogu, bo już myślałem, że na migi będę się porozumiewał, bo angielskiego nie znam, a on, że jak na migi przez telefon stacjonarny, a ja, że właśnie nie wiem jak to mogłoby być, bo choć niejedno w życiu słyszałem,… na lewe ucho rzecz jasna, i niejedno widziałem, a tego, czyli na migi przez telefon, tego wyobrazić sobie nie mogę.
Poprosił, abyśmy przeszli do rzeczy. A zatem pytam, ile dają z ubezpieczenia za uszczerbek ciała. Konsultant szuka i szuka, aż w końcu odpowiada, że zależy od tego, jaki członek uległ utracie. Mówię, że to teściowa jest poszkodowaną, ale o członka to chyba nie chodzi, bo to płeć żeńska…i tu zacząłem mieć wątpliwości…czy aby na pewno. Teść bowiem zawsze cienkim, słabym głosem mówił, a ona raczej tubalnym… No jakby się mamuśka dowiedziała co o niej myślę, to pewnikiem sztuczna szczeka jej ze złości by wyleciała – byle nie do kibla, bo ostatnio, to rurę w ścianie pruć musiałem i sąsiad się obraził, jak owa magma go zalała… ale to inna historia. On zaś zmienia temat spryciula i pyta o numer polisy… no to czytam: wycieczka do Egiptu 2 + 1, opłacony przelot, hotel, opieka rezydenta, wycieczka po Nilu oraz ubezpieczenie w firmie rat…uj. Numer polisy 1902, nie, nie… to nie rok urodzenia mamuśki. Nawet teściowe tyle nie żyją. Czytam dalej. Wycieczka dla dwóch osób była, ale jak mamuśka się dowiedziała, że za trzecią płaci się połowę, to już po pół godzinie była gotowa na nowe wyzwania. Po Nilu to był rejs statkiem wycieczkowym i cały incydent tam się właśnie wydarzył.
Konsultant pyta, czy mamuśka zdrowa była w momencie jak ją ubezpieczałem. Zdrowa na ciele była na pewno. To może od jadu, tak sobie mylę. Jad to taka substancja, która konserwuje i nie pozwala żadnej chorobie cielesnej się rozwinąć. No, niby zawsze są wyjątki… Mam nawet na to dowód. Jak kiedyś teściową mojego znajomego pszczoła użądliła, to zaraz był trup. Zapewne od jadu. Że co? Że uczulona być musiała i tak szybka reakcja ją uśmierciła. Kto? Pszczoła? – uczulona była? Toż to owad przeniósł się na łono Abrahama (szkoda, że nie na teściowej łono, oj to by była jazda). Może i owady są uczulone na teściowe, kto to wie?
Proponuję konsultantowi, że opowiem po kolei i on, mądry człowiek, zgadza się. A zatem płyniemy po Nilu, woda mętna, słońce praży, jak ledwo dyszę, moja małżonka ledwo dyszy i mamuśka też dyszy. My z żoną z gorąca, a mamuśka po wypiciu drinka duszkiem – dyszała za każdym razem. Dyszała tak ze dwadzieścia razy co najmniej, aż w końcu straciła równowagę i na zakręcie jakimś, przez barierkę wypadła wprost w odmęty burej, mętnej wody Nilu. Ta rzeka to odżywcze muły przenosi i mamuśkę też przeniosła, niby coś odżywczego na mieliznę, gdzie odpoczywał sobie krokodyl. Zielony taki, oczy wyłupiaste i wielki był – ważył z tonę. Pytam konsultanta, czy ubezpieczają od takich rzeczy, bo w polisie napisane, że czytam: „ubezpieczenie obejmuje osobę ubezpieczoną, bla bla bla … ubezpieczenie obejmuje osobę poszkodowaną bla bla bla… w zakresie szkód cielesnych bla bla bla…”. Całe 7 stron maczkiem, nie będę czytał wszystkiego, to pytam. A on na to, że ubezpieczają wszystkich od wszystkiego: nawet strażaków od utonięcia, gdyby za dużo wody wylali podczas gaszenia pożaru, rolników przed 500+ gdyby zbyt dużo bocianów w okolicy się osiedliło, a nawet chór męski emerytów przed zachrypnięciem.
Ale mnie o incydent z krokodylem chodzi, a on, że nie rozumie. No to tłumaczę na przykładzie. Krokodyl ma sto zębów i dwa jądra, chór emerytów często odwrotnie.. Krokodyl jest zatem dobrym porównaniem do chóru emerytów, bo pewnie ważą podobnie – czy konsultant teraz pojmuje, co to jest krokodyl? Nie, nie, krokodyl nie zachrypł… Konsultant nie pojął i poprosił o opisanie sytuacji. Niby mądry taki. No to tak. Teściowa w wodach Nilu, prąd znosi ją w stronę krokodyla, co ma dwa jądra i paszczę uzbrojoną w sto zębów i konfrontacja jest nieunikniona. Jak by było odwrotnie, to dwa zęby są mniej jakieś groźne, a sto jąder… teściowa mogłaby być zadowolona …
Wracajmy jednak do historii. Mamuśka w wodzie, dryfuje w stronę zielonej bestii, a marynarze na statku przyjmują zakłady. Nie rozumiem ich języka, ale chyba chodzi o to, czy krokodyl wypełniony mamuśką stawi ją, czy zdechnie… Postawiłem 5 euro na to, że zdechnie… Nagle woda zostaje wzburzona, walka wre.. i znowu nagle jakoś wszystko się uspokoiło. Widzimy jak ciało, niesione prądem, spływa w dół rzeki. Zielony duży krokodyl roni krokodyle łzy i… spływa z prądem Nilu, a mamuśka raźnym crawlem dobija do statku naszego, wycieczkowego. Niestety podczas starcia straciła perukę i sztuczną szczękę. No i powtarzam konsultantowi, że chodzi mi o sztuczną szczękę. Ile mamuśka miała stałych zębów? No, raz…dwa…cztery – na nich sztuczna szczeka się trzymała, niby na filarach podpierających Kulę Ziemską – takie były … jak filary jakie… podobne jak u hipopotama, z pyska wystające, ogromniaste.
Konsultant szuka i szuka, szuka i szuka, jakby wypatrywał o 5-tego stałego zęba, który mamuśka straciła podczas zmagań z emerytką z sąsiedztwa, w kolejce do lekarza w zeszłym roku. Konsultant w końcu znajduje odpowiedni paragraf – 4 zęby utracone po 2 tysiące za ząb, to razem 8 tysięcy. Odetchnąłem… ale po chwili zrozumiałem, że on nadal, nie rozumie. Sytuacja jest trudna. Konsultant nie rozumie problemu, a my dostaliśmy już pismo z departamentu ochrony środowiska, że mamuśka jako zagrożenie dla miejscowej fauny ma bezterminowy zakaz wjazdu na terytorium Egiptu. Co do zębów, to z pleców teściowej wyjąłem ich 46, ona sama z innych miejsc – nie będę ich tu opisywał – 28, to razem 74 razy 2 tysiące to będzie 138 tysięcy – to kiedy mam się zgłosić po pieniądze? Za pozbawienie krokodyla zębów musimy zapłacić odszkodowanie, a w polisie wyraźnie jest napisane, że ubezpieczenie obejmuje także poszkodowanych. Sztuczna szczeka na 72 zęby sporo kosztuje…