Kiedy wygramoliłem się z jałowca, nasi nauczyciele stali na szczycie wydmy i wymachując rękami coś krzyczeli. Zaraz też pojawiła się babka Bogusia z wiadrem pełnym popiołu – pewnie chciała umożliwić bezpieczne zejście po wypełnionym lodem okopie, ale nie do końca jej się ta sztuka udała. Pośliznęła się i popchnęła panią Ludomirę która przewróciwszy się na plecy rozpoczęła zjazd saneczkowym torem.
Kategoria: W oparach PRL-u

Wisła i dzika (bycza) przyroda na wyspie
Mam wiele wspaniałych wspomnień związanych z Wisłą. Każdy dzień wakacji spędzaliśmy nad rzeką. W latach 70 XX wieku rodziców większości z moich kolegów (moich także) nie było stać na wakacje nad polskim morzem, w Tatrach, czy na Mazurach, nie mówiąc już o „egzotycznej” Bułgarii. Od rana do wieczora na trawiastym brzegu rzeki – może wydawać się to nudne, bądź monotonne, ale takie nie było.
Popularnym miejscem była mała zatoka nazwana przez nas „Wirki”, ze względu na powstające tam wiry o średnicy dochodzącej do 2 metrów. Całe szczęście, nie były zbyt groźne – tak przynajmniej ustaliliśmy.

Ucieczka męża Ludomiry (Syreną 103)
W drugi czwartek wakacji około godziny 11 rano zobaczyliśmy chmurę niebieskawego dymu, który dość szczelnie wypełnił ulicę Szkolną. Syrena 103 ruszyła z miejsca, z każą sekundą nabierając coraz większej prędkości i generując przy tym wciąż nowe kłęby spalin. Doszliśmy do słusznego zresztą wniosku, że nową kobietę łatwo zgarnie, nawet z ulicy, bowiem stary model polskiego samochodu miał drzwi zamocowane na środkowym słupku, otwierane na zewnątrz. Wystarczy je otworzyć i nowa kobieta znajdzie się na miejscu pasażera. Drzwi pojazdu były jednak szczelnie zamknięte. Gdyby uciekinier dążył do kolejnej konfrontacji z płcią piękną, nasuwało się pytania, czego w pierwszym związku nie pojął?

Preparaty biologiczne i wątpliwy zapach formaliny
Nauczycielka niedosłyszała i wzrok także miała słaby. Nie zauważyła zdemolowanej szafy z preparatami, jak i wybitej szyby w oknie. Usiała za biurkiem i zaczęła wywód o ropuchach. Zmysłem, który u niej jednakże funkcjonował całkiem poprawnie, był węch. Wąskie nozdrza zwężały się i rozszerzały na przemian. Monolog o ropuchach zawiesiła w pół zdania. Zmarszczyła brwi i zamyśliła się głęboko, z pewnością próbując znaleźć odpowiedź dotyczącą niemiłej woni.

Rowerowy rajd i pech krzaka czarnego bzu oraz bagiennych żyjątek
Rowerowy rajd i konsekwencje zapalczywości naszej pani w splocie mało prawdopodobnych, lecz prawdziwych zdarzeń.

Pasjonująca chemia i jej wpływ na postrzeganie świata
Pasjonująca chemia w teorii i praktyce, chrabąszcze, reakcja fermentacyjna oraz wybuchowa.

Nasza pani Ludomira
Nasza pani Ludomira, pewnego dnia zaplanowała naszą samoocenę. Ostatecznie nie wyszło to jej na zdrowie, ale to zdarzyło się przypadkiem.