Konsultant poprosił, abyśmy przeszli do rzeczy. A zatem pytam, ile dają z ubezpieczenia za uszczerbek ciała. Konsultant szuka i szuka, aż w końcu odpowiada, że zależy od tego, jaki członek uległ utracie. Mówię, że to teściowa jest poszkodowaną, ale o członka to chyba nie chodzi, bo to płeć żeńska…i tu zacząłem mieć wątpliwości…czy aby na pewno. Teść bowiem zawsze cienkim, słabym głosem mówił, a ona raczej tubalnym…

Demokratyczna manipulacja
Pewnego dnia zdałem sobie sprawę z faktu, że zupełnie nie rozumiem świata w którym żyję. Wszystko wokół mnie nagle zaczęło być obce i nieznane. Nawet sąsiadka jakby mniej roznegliżowana przyszła do mnie, aby pożyczyć trochę soli, ale poprawiłem na niej szlafroczek i humor kobiety wrócił na swoje miejsce. Skoro okolica obca i nieznana, to jednocześnie (choć potencjalnie) niebezpieczna. W przypadku stanu zagrożenia mamy trzy wyjścia…

Rozdział 34. Przygotowania do powrotu – wątpliwości
Szok nie opuszczał mnie przez kilka godzin. Kobieta pochodząca z cywilizowanego kraju, ot po prostu dochodzi do wniosku, że jej życie się kończy, wobec czego postanawia umrzeć, co zresztą skutecznie czyni. Rytmiczne uderzanie drewnianą pałką w bulwy manioku znajdujące się w wydrążonym pniu, czynność, którą robiła przez ostatnie tygodnie, została definitywnie zakończona. Próbowałem porozumieć się z szamanem, aby wyjaśnił mi przyczynę nagłego odejścia mojej żony, ale autochton tylko poklepał mnie po plecach, jakby chciał powiedzieć, że nie ma zamiaru tłumaczyć rzeczy oczywistych.

Pochód pierwszomajowy, straż pożarna i kurs pierwszej pomocy
Klasa VII i VIII miały obowiązek przygotować się do pochodu na Święto Pracy. Wszyscy uważaliśmy, że jako wzorowi młodzi obywatele, także młodej demokracji ludowej, powinniśmy często świętować. Odliczając wagary, wycieczki szkolne i inne uroczystości, byliśmy bowiem bardzo pilnymi, a przy tym bardzo kreatywnymi osobistościami. Próby zostały zakończone około 20 kwietnia i byliśmy już zwarci i gotowi, aby jako sportowcy przejść ulicami najbliższego nam miasta Płocka. Nie musieliśmy dźwigać flag, ani transparentów. Ustawienie na czele, spontanicznego (podobno) zgromadzenia, dawało szansę na szybsze zakończenie marszu i więcej wolnego czasu w mieście. Pierwotny projekt, został jednak zmodyfikowany

Surowce wtórne oraz pomysły durne…
W Składnicy Harcerskiej pojawił się zestaw „Mały Optyk”, z którego można było złożyć lornetkę lunetę i mikroskop. Produkcja NRD, soczewki plastikowe, ale chęć posiadania zrobiła swoje. Cena to 205 złotych, z czego miałem zaoszczędzonych 5 „Koperników”, czyli dziesięciozłotówek i jednego „Rybaka”, co w sumie dawało 55 złotych. Mój wrodzony, już nieco wyćwiczony, wczesnokapitalistyczny nos zaczął węszyć. Po pierwsze butelki, po złotówce za sztukę – po wódce i occie. Trzeba było je myć, ewentualnie wyciągać korki, uważać, żeby nie potłuc. Ponadto konkurencja zbyt duża – każdy miał ochotę na łatwy zarobek. Zdecydowałem się na zbiórkę złomu. 60 groszy za kilogram, a to oznaczało konieczność zebrania 250 kilogramów żelastwa. No i zaczęła się kolekcja.

Rozdział 33. Koniec epidemii w tubylczej wiosce – czas odwrotu
Obce plemię zbliżało się do wioski w powolnym tempie. Droga przez dziki, deszczowy las jest trudna, wymagająca dużego wysiłku. Zajęliśmy pozycje w wysokiej trawie. Kiedy obcy zbliżą się na odległość rzutu włócznią, wówczas nasz wódz poderwie nas do walki. Będziemy krzyczeć i rzucimy się na wroga z całą determinacją. W wojnach tego rodzaju nie ma zbyt dużo poległych. Zwykle jeden, albo dwóch wojowników, czasem żaden. Zwycięża silniejszy i on zbiera łupy. Mam nie zastanawiać się, co zrobię. To stanie się automatycznie. Być może mój umysł wypełni się szaleństwem walki i jak opętany ruszę do boju. W takim przypadku stanę się Indianinem z Amazonii w pełni.

Wyprawa po bastrę (cukier z melasą)
Marzeniem każdego nastolatka było zdobycie bryły słodkiej, brązowej bastry z cukrowi w pobliskich Borowiczkach. Było to możliwe tylko podczas kampanii cukrowniczej, która rozpoczynała się we wrześniu, a kończyła zwykle z początkiem lutego. Wraz z kolegą Rysiem zadeklarowaliśmy pracę w ramach tak zwanych batalionów młodzieżowych, dla których celem było wychowanie przez pracę. Wszystko dla dobra socjalistycznej ojczyzny.

Wisła i dzika (bycza) przyroda na wyspie
Mam wiele wspaniałych wspomnień związanych z Wisłą. Każdy dzień wakacji spędzaliśmy nad rzeką. W latach 70 XX wieku rodziców większości z moich kolegów (moich także) nie było stać na wakacje nad polskim morzem, w Tatrach, czy na Mazurach, nie mówiąc już o „egzotycznej” Bułgarii. Od rana do wieczora na trawiastym brzegu rzeki – może wydawać się to nudne, bądź monotonne, ale takie nie było.
Popularnym miejscem była mała zatoka nazwana przez nas „Wirki”, ze względu na powstające tam wiry o średnicy dochodzącej do 2 metrów. Całe szczęście, nie były zbyt groźne – tak przynajmniej ustaliliśmy.

Powódź, łódka i wspomnienie Urbana
Zapytałem szanownego ciała nauczycielskiego, czy jesteśmy bohaterami, bowiem uratowaliśmy pana Jana, czy też, jak zwykle zresztą, młodzieńcami, którzy właśnie zeszli na złą drogę? Zdania były podzielone. Ebonit twierdził, że jesteśmy „be” – powiedział „łobuzy”, pani dyrektor uśmiechała się pod nosem i nic nie mówiła. Hiszpan stwierdził, że jeśli porównać nas do naczyń połączonych, to poziom łobuzerstwa wyrównał się z czynem szlachetnym. Aby zapobiec wypowiedzi naszej pani Ludomiry, poradziłem jej, aby odsunęła się od brzegu, bo zdaje się znowu przytyła i nie daj Boże trawiasta skarpa jej nie utrzyma. Zrobiła się purpurowa na twarzy i jak się zresztą spodziewałem, zaniemówiła.